Forum redrus Strona Główna   redrus
forum wielotematyczne
 


Forum redrus Strona Główna -> Książki -> sa
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post sa - Wysłany: Wto 12:06, 27 Mar 2018  
aaa4
nowy
nowy



Dołączył: 12 Mar 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



"Roza Poranka" stojaca na kotwicy znioslaby bez problemow grozacy jej cios, cala rzecz polegala jednak na tym, ze wlasnie nie stalismy na kotwicy. Przycumowalismy do rozsypujacego sie molo z wapiennych blokow - ani zelazo, ani drewno nie ostaloby sie dlugo w tych lodowatych i burzliwych wodach - zbudowanego na przelomie stulecia przez Lernera i Deutsche Seefischerei-Verein, a udoskonalonego - jesli mozna tu uzyc tego okreslenia - przez ekspedycje Miedzynarodowego Roku Geofizycznego, ktora spedzila tu lato. Molo, ktore w kazdym innym punkcie polnocnej polkuli zostaloby z miejsca zamkniete i szczelnie ogrodzone, zeby ktos przypadkiem na nie nie wszedl, mialo pierwotnie ksztalt litery "T", ale po lewym ramieniu tego "T" nie bylo teraz nawet sladu, a jego czesc glowna, ta laczaca sie z brzegiem, zostala od strony poludniowej powaznie nadgryziona przez morze. Pod wplywem ciagnacych z poludniowego wschodu fal, napierajacych z coraz wieksza sila na jej prawa burte, "Roza Poranka" zaczela coraz mocniej uderzac w te niebezpiecznie zmurszala konstrukcje, a zamortyzowany wstrzas, towarzyszacy kazdemu z ciezkich i nastepujacych coraz czesciej po sobie zderzen trawlera z molem, zbijal z nog i zmuszal wszystkich pracujacych na pokladzie do kurczowego przytrzymywania sie wszystkiego, czego sie dalo. Trudno bylo powiedziec, w jaki sposob moglo sie to odbic na "Rozy Poranka", bo poza kilkoma rysami i wgnieceniami na burcie nie dostrzeglem zadnych innych uszkodzen, ale wytrzymalosc trawlerow jest wrecz legendarna i wydawalo sie raczej nieprawdopodobne, zeby miala doznac jakiegos powazniejszego uszczerbku. Doznawalo natomiast tego uszczerbku samo molo, i to w zastraszajacym tempie. Do wody osuwaly sie coraz wieksze bryly kamienia, a poniewaz to wlasnie na molo znajdowaly sie niemal cale nasze zapasy paliwa, zywnosci i sprzet, jego nieuchronne, jak sie zdawalo, runiecie do morza nie bylo chwila, na ktora ktokolwiek czekalby z zalozonymi rekami.

Kiedy tuz przed poludniem przybilismy do molo, wyladunek ruszyl pelna para i postepowal nad wyraz sprawnie, z wyjatkiem chwili, gdy nadeszla kolej na warczace kundle panny Haynes. Jeszcze przed rzuceniem cumy spuszczono na wode szesnastostopowa lodz robocza, a po niecalych trzech minutach troche mniejsza, czternastostopowa szalupe motorowa: obie mialy pozostac z nami. Dziesiec minut pozniej specjalnie wzmocniony zuraw dziobowy wyniosl za burte makiete centralnej czesci lodzi podwodnej, dosc dziwacznego ksztaltu - scieta poziomo od dolu, tak by miala plaskie dno - i delikatnieja opuscil. Unosila sie w wodzie idealnie stabilnie, bez watpienia dzieki czterem tonom zeliwnego balastu. Klopoty zaczely sie dopiero w chwili, kiedy za burte wywieszono makiete wiezyczki, ktora nalezalo przymocowac srubami do czesci centralnej.

Wiezyczka po prostu za nic w swiecie nie chciala wejsc na swoje miejsce. Goin, Heissman i Stryker, jedyni trzej naoczni swiadkowie fabrycznych testow, twierdzili, ze nie bylo z tym najmniejszych problemow - teraz jednak byly, i to niemale. Wiezyczke zaprojektowano tak, by jej podstawa o przekroju elipsy nasuwala sie dokladnie na pionowy kolnierz wysokosci czterech cali znajdujacy sie posrodku centralnej czesci lodzi. Tyle tylko, ze teraz za zadne skarby nie chciala sie nasunac. Jak sie okazalo, jedna z lagodnych krzywizn u podstawy wiezyczki wgiela sie do srodka na przynajmniej cwierc cala, bez watpienia w wyniku ciegow, jakie sprawilo nam morze w drodze z Wiek. Ktoras z lin mocujacych musiala sie nieznacznie poluzowac, co dalo ladunkowi mikroskopijna swobode ruchow w pionie i w zupelnosci wystarczylo do powstania tego niewielkiego odksztalcenia.

Rozwiazanie nasuwalo sie samo - po prostu wyklepac zawadzajaca wkleslosc; kazdemu srednio wykwalifikowanemu blacharzowi w stoczni zajeloby to pewnie nie wiecej niz kilka minut, ale my nie dysponowalismy ani odpowiednimi narzedziami, ani fachowcami i minuty zaczely nam sie przeciagac w godziny. Dziesiatki razy dziobowy dzwig ustawial oporna wiezyczke na kolnierzu; dziesiatki razy trzeba bylo z powrotem ja podnosic i pracowicie wyklepywac. Kilkakrotnie udalo nam sie dopasowac ja idealnie w miejscu, w ktorym do tej pory sie blokowala, lecz natychmiast stwierdzalismy, ze wgiecie tajemniczo i zlosliwie przemiescilo sie kilka cali dalej. Co wiecej, mimo iz makieta lodzi znajdowala sie pod oslona zarowno samego statku, jak i molo, pierwsze niewielkie fale zaczynaly sie juz przekradac wokol dziobu "Rozy Poranka", w zaden sposob nie ulatwiajac nam sprawy. Wprawialy makiete w kolysanie, z poczatku nieznaczne, lecz tak szybko przybierajace na sile, ze w koncu powodzenie calego przedsiewziecia zaczelo w rownej mierze zalezec od sily perswazji mlotow, co od zwyklego szczescia w trafieniu wiezyczka na kolnierz otworu.

Kapitan Imrie nie odchodzil od zmyslow ze zdenerwowania z tej prostej przyczyny, iz odchodzenie od zmyslow z jakiegokolwiek powodu nie lezalo w jego naturze, ale o miotajacym nim niepokoju wystarczajaco dobitnie swiadczyl fakt, ze nie tylko opuscil lunch, ale od momentu wplyniecia do Sorhammy nie pokrzepil sie niczym solidniejszym niz mocna kawa. Glownym przedmiotem jego troski, poza stanem "Rozy poranka" - stan pasazerow najwyrazniej nic go nie obchodzil - byla reszta pak na pokladzie dziobowym, bo, jak to niepotrzebnie i dosc niesympatycznie przypomnial mu Otto, kontrakt przewidywal, ze przed odplynieciem do Hammerfest musi wysadzic na lad wszystkich pasazerow i wyladowac caly bagaz ekipy. Problem, ktory przysparzal kapitanowi tylu zgryzot, polegal oczywiscie na tym, ze przedni poklad nie zostal i nie mogl zostac rozladowany, poki dziobowy dzwig zajety byl wylacznie i bez reszty utrzymywaniem wiezyczki w zawieszeniu nad makieta lodzi. A wiatr przybieral na sile i zaczynalo sie sciemniac.

Jedynym plusem zaabsorbowania kapitana Imrie bylo to, ze pozostawialo mu ono niewiele czasu na martwienie sie zniknieciem Hallidaya, a precyzyjniej - na proby podjecia jakichkolwiek konstruktywnych dzialan w tej materii. O tym bowiem, ze w dalszym ciagu nie dawalo mu to spokoju, wiedzialem chocby stad, ze znalazl czas, by pofatygowac sie do mnie i oswiadczyc, ze pierwsza rzecza, jaka zrobi po przybyciu do Hammerfest, bedzie skontaktowanie sie ze strozami prawa. Moglem mu na to udzielic dwoch odpowiedzi, ale tego nie uczynilem: ze zupelnie nie pojmuje, czemu by to mialo sluzyc - mysle, ze po prostu czul gwaltowna potrzebe zrobienia czegos, wszystko jedno czego, byle tylko cos zrobic - a przede wszystkim, ze nie ma najmniejszej szansy dotrzec do Hammerfest, choc nie byl to raczej najlepszy moment na tlumaczenie mu, dlaczego tak uwazam. W owej chwili nie byl w nastroju do uznawania czyichkolwiek racji. Mialem nadzieje, ze to sie zmieni juz wkrotce po odbiciu od Wyspy Niedzwiedziej.

Zszedlem po zgrzytajacym metalowym trapie - jego kolka, na stale zablokowane przez rdze, tarly z niemilosiernym piskiem przy kazdym ruchu "Rozy Poranka" - i ruszylem wzdluz kamiennego molo. Maly traktor i maly ratrak - wyladowane z pokladu rufowego kutra jako pozycja numer trzy i cztery - zaopatrzone byly w sanie i teraz wszyscy, od Heissmana w dol, pomagali ladowac na nie sprzet i zapasy, by przeciagnac je do barakow lezacych na niewielkiej skarpie nie wiecej niz dwadziescia jardow od miejsca, w ktorym molo laczylo sie z brzegiem. Nie tylko pomagali, ale robili to z ochota; kiedy temperatura wynosi pietnascie stopni ponizej zera, nikt nie jest sklonny ulec pokusie bezczynnosci. Towarzyszac jednej z partii zapasow, dotarlem do barakow.

W przeciwienstwie do molo baraki byly stosunkowo nowoczesne, a ich stan nie budzil niepokoju; pozostaly tu po ostatnim Miedzynarodowym Roku Geofizycznym, gdyz nie oplacalo sie ich demontowac i przewozic z powrotem do Norwegii. Nie byly to owe nowoczesne konstrukcje z aluminium, azbestu i kapoku, tak faworyzowane przez ostatnie ekspedycje arktyczne. Zbudowano je - choc w rzeczy samej z elementow prefabrykowanych - na wzor przysadzistych chat goralskich, dosc powszechnie spotykanych w wyzszych partiach Alp. Kanciaste, przygarbione jak ktos, kto twardo stawia czolo naporowi burzy, sprawialy wrazenie, ze i za sto lat beda tam staly. Budowle wzniesione przez czlowieka, jesli nie sa wystawione na dzialanie stalych silnych wiatrow i temperature balansujaca nieustannie wokol punktu zamarzania wody, moga trwac w zmarzlinie Arktyki niemal wiecznie.

Barakow bylo razem piec, rozrzuconych dosc daleko od siebie w odleglosci wyznaczonej ramieniem wzgorza wznoszacego sie za nadbrzezna skarpa. Choc moje wiadomosci o Arktyce byly dosc skape, wystarczylo ich, zebym zrozumial, po co zachowano tak duzy dystans miedzy budynkami. Tu, gdzie caly tryb zycia determinuje ustawiczne borykanie sie z mrozem, najwiekszym wrogiem czlowieka jest ogien, ktory szerzy sie blyskawicznie, dopoki nie strawi wszystkiego co palne, chyba ze ma sie pod reka dostateczna ilosc chemicznych srodkow [link widoczny dla zalogowanych]
przeciwpozarowych. Tych jednak zwykle brakuje, a ciskanie blokami lodu jest dosc malo skutecznym sposobem gaszenia plomieni.

Jak powiedzialem, budynkow bylo piec; jeden, centralny, dosc pokazny, i cztery mniejsze, wzniesione na planie kwadratu i pozbawione okien. Zgodnie ze wspanialym planem, wyrysowanym przez Heissmana w jego prospekcie, te cztery baraki mialy zostac przeznaczone na magazyny srodkow transportu, paliwa, zywnosci i sprzetu, choc co rozumiano przez "sprzet", nie bylo zbyt jasne. Piaty, znacznie wiekszy barak mial dziwaczny ksztalt rozgwiazdy z pieciokatna czescia srodkowa i piecioma trojkatnymi przybudowkami, stanowiacymi jego integralne czesci. Trudno bylo odgadnac, dlaczego architekt tak to wlasnie zaplanowal; mozna by pomyslec, ze chyba w celu zmaksymalizowania strat ciepla. Czesc srodkowa spelniala funkcje mieszkalne, jadalne i kuchenne, w przybudowkach znajdowaly sie po dwa malenkie nagie pokoiki sypialne. Ogrzewanie calosci zapewnialy elektryczne kaloryfery olejowe na scianach, ale do momentu uruchomienia naszego wlasnego przenosnego generatora musielismy zdac sie na zwykle piece grzewcze na rope; oswietlenie skladalo sie z lamp naftowych. Cale gotowanie, ograniczajace sie pewnie do otwierania niezliczonych puszek i odgrzewania ich zawartosci, mialo sie odbywac na zwyklym prymusie. Nie trzeba chyba wspominac, ze Otto nie zabral ze soba kucharza - kucharze kosztuja.

Z godnym uwagi wyjatkiem Judith Haynes, wszyscy, nawet wciaz jeszcze niepewnie trzymajacy sie na nogach Allen, pracowali z zacieciem i tak szybko, jak tylko pozwalal im dotkliwy mroz i nieznane otoczenie. Pracowali takze w niewesolym milczeniu, bo mimo iz zadnego z nich nie laczylo z Hallidayem nic, co by choc zatracalo o bliska przyjazn, wiadomosc o jego zniknieciu legla nowym, ponurym i niepokojacym cieniem na nastrojach calej ekipy, ktora uwazala, ze od [link widoczny dla zalogowanych]
samego poczatku nad calym przedsiewzieciem ciazy jakies zlowieszcze fatum. Stryker i Lonnie, ktorzy rozmawiali ze soba tylko wtedy, gdy bylo to absolutnie nieodzowne, sprawdzili wszystkie zapasy: paliwa, nafty, zywnosci, ubran i sprzetu arktycznego - Otto, cokolwiek by o nim powiedziec, byl czlowiekiem systematycznym; Sandy, ktory z chwila postawienia nogi na stalym ladzie wyraznie przyszedl do siebie, przejrzal swoje rekwizyty, Hendriks - swoje mikrofony, Hrabia - swoje kamery, Eddie - swoje swiatla, a ja - ten niewielki zestaw medyczny, ktory zabieralem ze soba. O trzeciej, kiedy zaczelo sie sciemniac, cale n


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum redrus Strona Główna -> Książki -> sa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin